Warszafka, czyli co widziałam i co kupiłam
piątek, lipca 08, 2016
6
capitalcity
,
lipstick
,
mist
,
nyx
,
poland
,
trip
,
victoriassecret
,
wakacje
,
warszawa
,
wawa
Witam wszystkich w nowym miesiącu. Pierwsze dni lipca były dla mnie wyjątkowe, ponieważ spędzałam je w Warszawie. Długo wyczekiwana wycieczka w końcu nastąpiła a co za tym idzie to obowiązkowe zakupy oraz zwiedzanie najważniejszych miejsc. Jeżeli jesteście ciekawi jak udała mi się wycieczka to zapraszam do dalszej lektury :)
Ale czymże by było zwiedzanie Warszawy bez jazdy Metrem i podjechaniu pod Stadion Narodowy. Jak dla mnie ten element mógłby nie istnieć, ale skoro pojechało się tam z chłopem swym to niech już będzie. W końcu on wytrzymał moje zakupy, które mimo że były dość małe to wyjątkowo ciężkie, ale o tym zaraz. Pech chciał, że na Narodowy nie mogliśmy wejść ze względu na NATO, ale pamiątkowe zdjęcie jest tak więc macie.
Jeżeli chodzi o aspekt jedzeniowy to od razu wiedziałam odkąd planowałam tę wycieczkę, że muszę zjeść w Manekinie. Zarówno ja jak i mój Wróbel uwielbiamy naleśniki więc posiłek w Manekinie znalazł się na obowiązkowej liście naszych miejsc do odwiedzenia. No i muszę przyznać, że czekanie w kolejce na stolik zrekompensowało wszystko. Co prawda nie czekaliśmy długo, ale wiecie jak to jest jak się stoi a ludzi przybywa a nie ubywa. Jak dla mnie to naleśniki w Manekinie są czystym szaleństwem. Są tak przepyszne, tak dopracowane, tak smaczne, że jak sobie przypomnę to aż mam ślinotok. Poza samym smakiem i jedzeniem mamy też personel i inne czynniki, które są tak samo idealne. Personel bardzo miły, czas oczekiwania krótki (a była masa ludzi) i ceny, moim zdaniem, bardzo w porządku jak na taki poziom wszystkiego. Już żałuję, że nie jest mi dane mieć w swoim mieście tejże restauracji.
A teraz to co misie lubią najbardziej, czyli ZAKUPY.
Zaraz po przyjeździe i zameldowaniu w hotelu ruszyliśmy do Galerii Mokotów. To też było jedno z miejsc na, tym razem, mojej liście miejsc obowiązkowych. Później odwiedziłam też Złote Tarasy, ale tam skończyło się tylko na spodniach za 40zł z Sinsay, więc wiecie.
Wy na pewno wiecie co w Mokotowskiej można znaleźć, więc nie zdziwię Was jak powiem, że zakupy w NYX zrobione. To chyba były moje najdłuższe zakupy w jednym sklepie. Stałam z ręką wysmarowaną przeróżnymi pomadkami aż w końcu wybór padł na dwie matowe pomadki z serii Lingerie. Prócz samych pomadek skusiłam się również na kultowy róż w kolorze Taupe, który jest idealny do konturowania dla bladolicych.
Na tym się oczywiście nie skończyło, bo zawitałam również do Victoria's Secret po mgiełkę. Był to mój pierwszy raz w tym sklepie i było ciężko. Tyle różnych zapachów a tu trzeba wybrać jeden. Pośród wielu zapachów, które wąchałam jeden totalnie mnie uwiódł. Świeży, ale zmysłowy. Jednym słowem przecudowny.
Kupiłam jeszcze balsam, ale że to prezent dla mamy to Wam niestety nie pokażę, bo nie byłoby niespodzianki.
Podsumowując, wyjazd był cudowny. Wspaniałe miejsca ze wspaniałym człowiekiem zobaczone, tak więc czego chcieć więcej. A na koniec łapie zdjęcie nas turystów największych na świecie.
A jak Wy spędzacie wakacje? Piszcie w komentarzach ;)
Buziaki, Chmielova
________________________________
Facebook: chmielova
Instagram: chmielova
Snap: chmielovaa
Cudowny wyjazd!
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar do Wrocławia jechać :D
Ja spędzam tez w Warszawie. Jak kazdy 365 dni w roku
OdpowiedzUsuńświetny wypad. Bardzo lubię Warszawe i tę galerię :)
OdpowiedzUsuńJa do stolicy wybieram się w październiku ;)
zazdroszczę zakupów w Nyxie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam mgiełki z VS i ostatnio o jednej pisałam na blogu.
OdpowiedzUsuńA dziś na blogu rozdanie, a w nim pomadka Lancome. Zapraszam Cię serdecznie :)
Mieszkam w Warszawie 4 lata i jeszcze nie byłam w Manekinie! Czas to nadrobić :D
OdpowiedzUsuń