Olejek konopny, czy to nie brzmi ciekawie? Otóż brzmi i powiem Wam szczerze, że jak otrzymałam paczkę z tym produktem to byłam nieźle zdziwiona. Ale to przez moją przypadłość do głupich skojarzeń. Tak czy siak, trzeba było się wziąć za testowanie tego produktu i ta z Was, która mnie obserwuje na Instagramie wie jakie było moje pierwsze wrażenie. I dziś po trzech tygodniach codziennego stosowania przyszedł czas na jego recenzję. A tym z Was, które mnie nie śledzą na Insta przedstawia
olejek konopny marki Efektima.
Zanim cokolwiek Wam opowiem o moim ostatnim torebkowym zakupie, musicie sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie:
Czy warto wydać ponad tysiąc złotych na torebkę? Jeżeli odpowiedziałyście
TAK, to ten wpis jest w 100% dla Was a jeżeli odpowiedziałyście
NIE to również ten wpis jest dla Was, tak po prostu z ciekawości. W ankiecie na moim Insta,
klik, znaczna większość chciała dowiedzieć się więcej na temat torebki dlatego też postanowiłam przygotować ten oto wpis.
Robiąc porządki w swoich kosmetykach napotkałam kilka produktów, które spokojnie mogą nosić miano zamiennika. W związku z tym poszperałam troszkę na swoim blogu i zdałam sobie sprawę, że nigdy nie pojawił się tutaj wpis tego typu. Dlatego też dziś się to zmienia i co jakiś czas przyjdę i opowiem Wam o czymś co jest tańsze i niemalże identyczne jak droższy oryginalny produkt. No i oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie rozpoczęła
tej serii od pomadki.
Dziś będzie niekosmetycznie, a to dlatego, że chciałabym sobie z Wami porozmawiać o różnych sprawach. O tym co mnie motywuje, co sprawia, że jest mnie tutaj mniej i dlaczego coraz częściej zdarza mi się pomijać jakieś publikacje wpisów. Ostatnio nie jest wcale łatwo, na co broń Boże nie narzekam, ale chcę Wam po prostu poopowiadać co u mnie się aktualnie dzieje, że jest tak a nie inaczej.
Szczerze powiedziawszy temat tuszy do rzęs jest mi najmniej bliski i chyba jest to najmniej lubiana przeze mnie kategoria to testowania produktów. Niemniej jednak, zdarzyło mi się testować różne tuszy do rzęs i póki co nic nie wygryzło moich ulubieńców w przedziale cenowym powyżej stówki. Dziś opowiem Wam o dwóch tuszach do rzęs, które kupuje non stop i na które totalnie nie szkoda mi pieniędzy, bo są warte swojej ceny i tyle.
Jeżeli byście zapytały mnie o najlepsze matowe pomadki w sztyfcie to bez wahania odpowiedziałabym, że takowe ma MAC Cosmetics. Dla mnie ich matowa formuła jest najlepsza i jeżeli mam sięgnąć po coś matowego, ale w wersji standardowej to sięgam po coś z MAC. I dokładnie tak samo jest z czerwienią. Dziś przy okazji serii #LipsOnFleek opowiem Wam o mojej ulubionej czerwieni w sztyfcie, czyli o niezastąpionej Ruby Woo.
Czerwiec dobiegł końca i połowę roku mamy już na boku. Ja wiem, że to co teraz powiem jest banalne, ale muszę - jak ten czas zapieprza. Ani się człowiek nie obejrzy a już koniec dnia, tygodnia czy miesiąca. Chociaż z jednej strony to dobrze, bo przychodzi czas na ulubieńców. Tym razem mam dla Was cztery produkty, które w czerwcu królowały i z tego właśnie powodu pojawiają się w dzisiejszym poście.