Turystycznie bardzo!

Witam Was po bardzo długiej przerwie, ale jak powszechnie wiadomo są wakacje czyli błogi czas odpoczynku. Aktualnie jestem w Rzeszowie czyli w mieście rodzinnym mojej drugiej połówki i nie bardzo lubię tworzyć coś dla Was nie mając ze sobą wszystkich potrzebnych mi rzeczy, dlatego też dzisiaj nie będzie o kosmetykach a o moim weekendzie w Krakowie. 

Wyruszyliśmy w piątek (17 lipca) z Rzeszowa. Jak widać powyżej naszą podróż powierzyliśmy dobrze znanemu już PolskiemuBusowi. Zarówno ja jak i mój Wróbel korzystamy z ich usług bardzo często, no bo w końcu musimy do siebie czymś jeździć skoro się jest w związku na odległość. Podróż trwała około dwóch godzin, więc krótko. Wysiadka oczywiście na dworcu w Krakowie, no ale co dalej? Jak zajść do naszego hostelu? Jak przystało na zaprawionych w boju turystów - włączyliśmy GPS i przeszliśmy pięknie cztery kilometry do celu. Na miejsce do spania wybraliśmy Green Hostel. Bardzo kameralne i przytulne miejsce do odpoczynku. W cenę wliczone było śniadanie a lokalizacja wprost genialna! Około pięciu minut na Wawel a dziesięciu na Rynek. Po zameldowaniu i odświeżeniu się stwierdziliśmy, że dziś jest czas na Galerię Krakowską - nie przeżyłabym, gdybym nie poszła! Podsumowując - Galeria jak Galeria, ale fajnie było i kupiłam cudowną koszule i obowiązkowo odwiedziłam Starbucksa.


W sobotę (18 lipca) cały dzień zwiedzaliśmy. Przeszliśmy z dobre piętnaście kilometrów jak nie więcej. Wstaliśmy wcześniej by wykorzystać dzień do maksimum. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od słynnego Wawelu. Nie wchodziliśmy do płatnych pomieszczeń, bo każde z nas już w swoim życiu tam było. 


Następnie udaliśmy się na Rynek. Nie chcę Was zanudzać każdym szczególikiem, dlatego też napiszę kilka słów o miejscach godnych uwagi. 
1. Coś co każdy zna to Sukiennice - być w Krakowie i tam nie zajrzeć to grzech. 



2. Kawa, kawa, kawa - obowiązkowy element każdego mojego dnia. W Krakowie znaleźliśmy tak cudowne, klimatyczne i niedrogie miejsce na kawę, że żałuje, że nie mogę tam bywać częściej.  A Wy koniecznie musicie je odwiedzić! A jest to - ŻARÓWKA CAFE na Floriańskiej 20. Ja się zakochałam w latte, a mój Wróbel w lemoniadzie za trzy złote (taka pyszna a taka tania <3). GORĄCO POLECAM, WIELBIĘ I ZACHĘCAM!





3. Dobra pizza w Krakowie? Idź do Beer House Pub na Floriańskiej 43! Za największą pizzę zapłaciliśmy 35 złotych, ale zgodnie uznaliśmy, że przełożenie ceny do jakości i wielkości jest jak najbardziej okej. Prócz pizzy, mają fajne promocje. Jeden rodzaj małego piwa za cztery złote oraz drink dnia za sześć złotych. Drink był mniam! 


Nie obyło się oczywiście bez wizyty w Lilou, gdzie dostałam cudowny prezent od mojej miłości. 


Wracając do zwiedzania to obeszliśmy jeszcze kilka miejsc, zrobiliśmy zdjęcia i umieraliśmy z powodu bólu stóp, ale powiem Wam, że warto! W niedzielę (19 lipca) wróciliśmy cali i zdrowi do domu. Przepełnieni cudownymi doświadczeniami, widokami i wspomnieniami. 
A jak tam Wasze wakacje? Aktywne czy leniwe? 
Buziaki, Chmielova! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:)

* Dziękuje za każdy komentarz
* Jeżeli chcesz ze mną nawiązać współpracę to zachęcam do napisania maila: chmielovaa@gmail.com
Copyright © 2014 Chmielova , Blogger