Macz czy nie macz?

Cześć! 
Tak sobie pomyślałam, że od dawna nie było tutaj żadnej recenzji produktów. Co prawda przy ulubieńcach słów kilka zawsze rzucę na temat wybranych przeze mnie kosmetyków, ale to jednak nie taka pełnometrażowa recenzja. Dlatego też dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję podkładu L'Oreal True Match. Jedne z Was kochają, a drugie nienawidzą. A do jakiej grupy ja należę? Jeśli chcecie sprawdzić, to gorąco zapraszam do czytania! 

W pierwszej kolejności sprawdźmy co producent mówi nam o tym produkcie:
''PODKŁAD IDEALNIE DOPASOWUJĄCY SIĘ DO KOLORU I STRUKTURY NASZEJ SKÓRY. Zawiera mineralne pigmenty. Idealnie dopasowuje się do odcienia i tonacji skóry. Kremowa konsystencja łatwo się rozprowadza dla idealnego krycia bez efektu maski.'' 

Pozwolę sobie zacząć od koloru. Jak wiadomo nie od dziś - jestem bladziochem. Miło się zaskoczyłam przy wybieraniu koloru, bo ten 1N jest naprawdę godnym uwagi kolorem dla bladolicych.  Zatem w kwestii koloru jestem na tak. 





Jeżeli chodzi o formułę, która jest ponoć nowa to mogę Wam powiedzieć, że mnie ona przypadła do gustu. Co prawda nie mam porównania z poprzednimi wersjami tego podkładu, więc mogę się wypowiedzieć tylko i wyłącznie na temat tej. Kupując ten podkład zauważyłam, że jest on inny niż mój ulubiony MAC. L'Oreal jest bardziej lejący i moim zdaniem wymaga nieco innej aplikacji, ale jednak największa różnica jaka rzuciła mi się w oczy to kwestia złotych drobinek w tym podkładzie. Jest ich naprawdę dużo i obawiałam się tego. Obawiałam, to dobre słowo bo testuję go już dłuższy czas i śmiało mogę rzec, że nie widać tego na skórze. Może to kwestia, że nakładam na niego puder? No nie wiem, pewnie troszkę tak. Zobaczcie jak ładnie się mieni w buteleczce. 


Mimo to, że mój MAC jest całkowicie matującym podkładem bez grama drobinek to ten True Match podoba mi się. Ale tak, wracając do aplikacji. Tutaj zauważyłam, że milion razy lepiej jest go nakładać zwilżonym pędzlem niż gąbką. Ponoć gąbeczki dają lepsze wykończenie, ale w tym przypadku u mnie to nie działa. Gdy nakładam go gąbką czy to z Inglota czy jednorazową mam wrażenie, że mi się smuży na twarzy, a gdy działam pędzlem to elegancko jestem wstanie go rozprowadzić. Trochę tak na opak, co nie? 

PODSUMOWUJĄC,  ja jestem na tak. Naprawdę. Może to nie jest MAC, ale myślę, że na co dzień to bardzo fajny podkład. Lekki, trwały i jak na taką jakość w dobrej cenie. Chociaż lepiej polować na promocje. Ja nabyłam go w Super-Pharmie za 32zł czyli nieźle. Jedyny minus to aplikacja, tak mi się wydaje, że każda z Was musi znaleźć swój sposób, który będzie dla Was odpowiedni. 

A wy co myślicie?
Miłego dnia, Chmielova! 

***



2 komentarze:

  1. Może to okaże się jedyny jak do tej pory podkład, który ma odcień tak jasny jak moja skóra, nigdy na taki jeszcze nie trafiłam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja. Ja osobiscie używawalam tego nowego podkładu rowniez w tej samej wersji kolorystycznej jednak trzeba przyznać ze w Polsce maja średni wybór. Musze dodac ze przetestował NOWY "Tru macz" dostepny w trzech krajach i niestety zaden z nich nie był wg mnie dobry. Bardzo sie różniły od siebie (a ponoc to w jednym i tym samym miejscu produkowany).
    Teraz osobiscie uważam podkładu od Clarins i nie zamieniłabym go na żadne inny.

    Buziak

    OdpowiedzUsuń

:)

* Dziękuje za każdy komentarz
* Jeżeli chcesz ze mną nawiązać współpracę to zachęcam do napisania maila: chmielovaa@gmail.com
Copyright © 2014 Chmielova , Blogger